wtorek, 24 października 2017

Burning man limited

W Chinach, kiedy chcesz komuś "pocisnąć", nie życzysz mu szyszki w dupie czy nawet raka. Mówisz po prostu "obyś żył w ciekawych czasach". Kilka dni temu zmarł człowiek, który podpalił się pod PKiN w Warszawie. Nie uciekł wcześniej z Tworek, nie zastał żony w łóżku z kolegą z pracy, po prostu napisał długi list otwarty do swoich rodaków, oblał się łatwopalnym płynem i podpalił. Zrobił to, bo miał dość obroży, którą coraz ciaśniej próbuje nam zapiąć PiS.

Nie będę pisać o tym, co sądzę o takiej formie protestu. Widzę jednak, że kolejna granica została przekroczona. Po protestach, po apelach, listach, skargach do Brukseli i Strasburga. I o ile większość Polaków nie zdecyduje się na tak drastyczny krok, to treść listu zdobyła ogromne poparcie. Mimo, że nie było w nim nic nowego. Nie podoba nam się paraliż Trybunału, atak na sądy, używanie Konstytucji w celach higienicznych czy wycinka Puszczy. Potrzebny był jednak drastyczny moment. To niestety źle o nas świadczy. Tak jak PiSlandczycy potrzebują swojego Smoleńska czy Żołnierzy wyklętych, tak, jak widać, obrońcy demokracji potrzebują swojego Płonącego Mnicha. Oczywiście PiS ma już swoje wytłumaczenie. Wczorajsze wydarzenie jest efektem spirali nienawiści wobec PiS-u. To wiele wyjaśnia.

Niedawno pojechałem obejrzeć nowy motocykl (tzn nie nowy nowy, tylko nowy dla mnie), celem nabycia go drogą kupna. Uznałem bowiem, iż bezpieczniej i wygodniej będzie jeździć czymś, co ma ABS, silnik na wtrysku i odrobinę więcej masy. Szukając motocykla po internecie zawsze wybierałem odpowiednie filtry wyszukiwania, w tym - fakt posiadania przez moto ABS-u. Jeden z motocykli całkiem mi się spodobał, 7-letni Suzuki GSR. Przyjeżdżamy, oglądamy, rama, tarcze, napęd, lagi, wszystko, co trzeba w takim motocyklu sprawdzić. Pewnie bym go kupił, gdyby nie fakt, że opisany w ogłoszeniu ABS nagle zniknął w tajemniczych okolicznościach. Pyk, i nie ma...

Na szczęście na znalezienie dla siebie motocykla na przyszły sezon mam jeszcze dwa-trzy miesiące. Próbowałem wrzucać ogłoszenia na grupach motocyklowych na FB, ale, jak to na FB, ludzie wykazują się tam brakiem jednej z podstawowych umiejętności, jaką jest czytanie ze zrozumieniem. Piszę, że naked, proponują mi sporty. Piszę, że na wtrysku, proponują gaźniki. Piszę, że z ABS-em, proponują bez.

Jest to swoją drogą ciekawy temat, ten ABS. Przeważnie motocykliści mówią mi, że ABS co prawda bywa pomocny, ale generalnie moja fiksacja na moto z ABS jest przesadzona. Może mają rację, ale są trzy argumenty, które skłaniają mnie do zakupu motocykla z ABS-em.

Pierwszym argumentem są wielokrotne rozmowy z Tomkiem Kulikiem. Tomek, dla niezorientowanych, jest znanym autorytetem w świecie motocyklowym. Szkoli zarówno kandydatów na kierowców, jak i motocyklistów z doświadczeniem. Po mojej glebie w deszczu (glebie, która wysłała Iskierkę do doktora na kilka tygodni) miałem jechać na szkolenie do Tomka. Zadzwoniłem, żeby je odwołać, opowiedziałem, co i jak, i pierwsze pytanie Tomka brzmiało "nie miałeś ABS-ów?". No nie miałem, nie miałem...

Drugi argument jest bardziej, powiedzmy, globalny. Od pewnego czasu wszystkie nowe motocykle, żeby zostały zarejestrowane, muszą posiadać ABS. Tak sobie wymyśliła jakaś komisja w Brukseli, a komisje w Brukseli mają to do siebie, że wymyślają różne cuda bazując na odpowiednio dużej bazie danych. Jeśli więc Brukselki uznały, że ABS zmniejsza ryzyko wypadku, to zrobiły to bazując na badaniach, danych statystycznych czy odpowiednich symulacjach. Tak czy inaczej - myślę, że mogą mieć rację.

Trzeci, ostatni, ale nie najmniej istotny, jest natury technicznej. Motocykl ma to do siebie, że bardzo nie lubi uślizgów. O ile uślizg tylnego koła zdarza się w miarę często, i przeważnie nie kończy się glebą, o tyle uślizg przodu kończy się glebą w większości przypadków. Jedną z przyczyn uślizgu jest zablokowanie koła przy hamowaniu. A przed tym właśnie chroni ABS.

Szczerze - nie obchodzi mnie, czy w oczach hardcore-owych motocyklistów będę uchodził za miękką pipę. I tak pewnie uchodzę, jeżdżąc po mieście przepisowe 50km/h zamiast 99 (żeby w razie czego nie przekroczyć o 50 w zabudowanym). Tym optymistycznym akcentem - si ju lejter.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz