środa, 16 stycznia 2019

Odpadło mi serduszko

Przed chwilą wróciłem z porannego fajka. Zdjąłem kurtkę, patrzę, a tu na ziemi leży serduszko. Odpadło.

Leżało na ziemi, takie zwinięte w rulonik i ubrudzone roztopionym śniegiem, który przyniosłem na butach.

Tak się składa, że z racji swojego zawodu dużą wagę przywiązuję do symboli. W filmie symbole mają ogromne znaczenie. Ciężko mi znaleźć jakąkolwiek pozytywną symbolikę odpadania serduszka, które nosiłem na kurtce od paru dni.

Takie serduszka nosiłem raz do roku od kiedy gra WOŚP. Jako mały gówniarz nie rozumiałem dużej części idei, ale podświadomie wiedziałem już, że takie serduszko na kurtce to coś fajnego, drobny powód do dumy.

Co prawda jako dzieciak nie miałem z czego być dumnym - do puszek wolontariuszy pieniądze wrzucali rodzice, nie ja, pamiętam jednak, jak miłe uczucie towarzyszyło mi gdy pierwszy raz mogłem do puszki wrzucić własne pieniądze. Własnoręcznie zarobione, nie wydębione od taty czy mamy. Nie pamiętam, jaka to była kwota, w skali całego WOŚP bardzo niewielka. Miałem jednak pewność, że z takich właśnie niewielkich kwot zbieranych w całym kraju powstaje coś wielkiego.

Nie znam drugiej akcji, która tak jednoczyła ludzi. W kraju, w którym skłonność do waśni i sporów wysysamy z mlekiem matek raz w roku wszystkie różnice w poglądach odwieszane były na kołek, i cały kraj szedł ramię w ramię by wspomóc szczytny cel. Nikt nie pytał, na kogo głosowałeś, czy i do jakiego kościoła chodzisz i czy lubisz muzykę klasyczną, czy może disco polo. W tych kilku dniach co roku sprawa była prosta - masz serduszko na kurtce, więc masz je też pod nią, ergo - jesteś w porządku.

Od kiedy żyję (a trochę już na tym świecie spędziłem) nikt nie okazał się tak nieczułym chujem, by powiedzieć publicznie coś złego o WOŚP. Jeśli nawet gdzieś w pipidówie dolnej znalazł się taki ktoś, był szybko uciszany, żeby nie przynosił wstydu. Potem nastały jednak niepodzielne rządy PiS-u.

Podobnie jak wielu publicystów i dziennikarzy starałem się ważyć słowa tak, by nie spaść do poziomu retoryki miłościwie nam panujących. Niestety, mendy rządzące i ich propagandowe tuby skrupulatnie to wykorzystały. "Szanujecie ciszę nad trumną? Super, więcej przestrzeni dźwiękowej dla nas!".

Niestety, popełniliśmy błąd. Stanęliśmy do honorowego pojedynku, w którym przeciwnik nie posiada ni honoru, ni kręgosłupa moralnego. Smutne to bardzo, tak jak smutna jest cała obecna sytuacja, ale czas najwyższy założyć gorset na wspomniany kręgosłup, honor odwiesić na kołek, i zacząć za przeproszeniem napierdalać rządzących i ich kolegów prosto w szczepionkę. A jak upadną kopać dalej aż będziemy mieli pewność, że się nie podniosą.

Oczywiście według takiej na przykład Krysi P. nawołuję obecnie do nienawiści. Nie przejmuję się tym jednak. Według Krysi do nienawiści nawołuje nawet Jurek Owsiak. Człowiek, który wszystkim co robi w życiu umieszcza się od nienawiści jak najdalej. Bajdurzenie Krysi umieścić należy tam, gdzie umieszczamy bajdurzenie wszelkiego rodzaju osób odciętych zupełnie od realności.

Każda sensowna grupa ludzi, czy to partia polityczna, czy stowarzyszenie, czy po prostu grupa kumpli chodzących wspólnie co weekend na bilard szybko wykluczyłaby ze swojego grona taką Krysię. PiS jednak sensowną grupą ludzi nie jest. Co gorsza Krysia jest im bardzo potrzebna. Jednocześnie Kaczyński i Duda mogą zrobić buzię w podkówkę i składać kondolencje rodzinie, a Krysia dalej pluje jadem, pilnując, by gorący ogień nienawiści w sercach twardego elektoratu na chwilę nawet nie przygasł.

Nie mam odpowiedniej wiedzy by oceniać co kierowało mężczyzną, który zamordował prezydenta Adamowicza. Mam natomiast wiedzę by ocenić to, co doprowadziło do sytuacji w której ludzie mordują się publicznie i są z tego dumni. Promowanie organizacji bazujących na nienawiści. Publiczne lincze i opluwanie wszystkich, z którymi PiS-owi nie po drodze. Umarzanie postępowań odnośnie aktów rasizmu lub gróźb pod adresem "gorszego sortu", jak by to pięknie ujął Jarosław K. Prezydent Adamowicz co chwila otrzymywał takie groźby. Nie On jeden z resztą. Co zrobiła z tym prokuratura Ziobry? Umorzyła postępowanie. Nie dopatrzyła się znamion przestępstwa. Ciekawe, czy gdyby taki "akt zgodnu" wystawić Kaczyńskiemu, Ziobrze lub Maciarowi prokuratura równie chętnie umorzyłaby postępowanie. Śmiem wątpić. Sądzę, że odbyłoby się bardzo dynamiczne i sprawne postępowanie, aresztowania i popisowy proces zakończony surowym wyrokiem.

Nie namawiam nikogo (wręcz przeciwnie) do wypisywania sztucznych aktów zgonu. Tych prawdziwych jest ostatnio aż za dużo. Namawiam natomiast by od teraz z całą stanowczością odpowiadać na mowę nienawiści ze strony PiS-u. Zapomnijmy na chwilę o żałobie, o tym, co wypada, a co nie, i skopmy tyłki tej zarazie, zanim ona skopie tyłki nam...

piątek, 11 stycznia 2019

Dzik jest dziki

Od kilku co najmniej dni tematem numer jeden są w moim pięknym nadwiślańskim kraju dziki. Zwykłe, ordynarne kudłate świnki. Na pewno bardzo sympatyczne, ale wątpię, czy same z siebie skłoniłyby tak dużo osób do myślenia o nich 24/7, z małą przerwą na papierosa.

Miłościwie nam panujący postanowili jakiś czas temu, iż skoro świnki chorują na jakąś chorobę, należy odsrzelić możliwie dużo dzików, skupiając się na dzikach-mamusiach. Pomysł na poziomie, do którego miłościwie nam panujący zdążyli nas przyzwyczaić.

Problem w tym, że gdy debilne pomysły rządzących dotykają nas, obywateli, w pewnym sensie sami sobie jesteśmy winni. A czemu winne są biedne dziki?

Oczywiście równie liczni są obrońcy kudłatych świnek jak i ci, którzy twierdzą, że odstrzał dzików jest niezbędny. Nie będę ukrywał co sądzę o osobach dokonujących tegoż odstrzału, ale w myślach zawsze pojawia mi się wtedy SS-man zaganiający pochwyconych "wrogów" pod ścianę.

Wiele osób podnosi argument, iż w każdym roku planowany jest odsrzał sympatycznych dzików, i zaplanowane circa dwieście tysięcy sztuk nie jest nadzwyczaj wysoką liczbą. Zadaję sobie pytanie: jak nieczułym skurwysynem trzeba być by w ogóle planować odstrzał kogokolwiek?

Wyrosłem już co prawda z pomysłów typu "wziąć maczetę, udać się do najbliższego lasu i zaczaić na pierwszego z brzegu myśliwego". Uważam jednak, że czasy w których człowiek musiał biegać z dzidą do lasu by upolować coś do zjedzenia dawno minęły. Jedyny powód, dla którego ludzie tak robią, to zamiłowanie do tego typu aktywności. Przeważnie ludzi, którzy mają zamiłowanie do zabijania zamyka się w szpitalach psychiatrycznych w izolatce i próbuje takie myśli z głowy wyjąć. Niestety, w wyżej wymienionym przypadku psychopaci zamiast pomocy lekarskiej otrzymują do ręki broń. Broń, pozwolę sobie nadmienić, niezwykle groźną. Żadne inne pozwolenie na broń, sportową czy osobistą nie daje dostępu do tak śmiercionośnych narzędzi jak te, którymi dysponują myśliwi. Ogromne kalibry, amunicja karabinowa, śrut... Dla porównania, policjanci patrolujący ulice posiadają broń o ułamku tej skuteczności. Nie wiem jak Wy, ale ja nie czuję się pewnie wiedząc, że w Polsce hasają sobie wesoło tysiące psychopatów mających legalnie dostęp do bardzo skutecznej broni i amunicji do niej. Tym optymistycznym akcentem - do następnego.

środa, 9 stycznia 2019

Zima jeszcze gorsza

Ho ho ho, merry fuckin' nothing. Zaczął się 2019 rok. Tak się składa, że rok kończy i zaczyna się w paskudnym dla mnie okresie zwanym powszechnie zimą. Wiele zwierzątek jest bardzo mądrych, i ten podły okres przesypia. Ptaszyska bywają jeszcze mądrzejsze, i po pierwszych oznakach zbliżającej się zimy spierdalają do ciepłych krajów.

Na taktyczną spierdolkę do ciepełka brakuje mi niestety budżetu, przespać zimy z anatomicznych względów nie mogę. Mój rekord to 22 godziny, po wcześniejszej pracy przez kilka dni bez snu. Nic przyjemnego, nie zalecam.

Poza oczywistym negatywnym efektem, jakim jest niemożność jazdy na motocyklu zima ma jeszcze jeden paskudny efekt. Branża kreatywna zamiera. Wszystko odkładane jest na później. A bo po świętach, a wtedy to już w zasadzie po nowym roku, a po nowym roku to już może po feriach, i tak dalej. W efekcie zimą nie bardzo jest co robić, a od siedzenia w domu idzie dostać pierdolca.

Rok temu z niewielkim haczykiem zrobiłem podsumowanie roku 2017. Opisałem w nim trzy punkty będące namiastką postanowień noworocznych.

1) do maksimum wykorzystać sezon motocyklowy (podróże małe i duże)
2) zrobić dużo fajnych zdjęć (modelki cnotki mogą wy***ć)
3) pozbyć się oponki

W sezonie 2018 udało mi się wykręcić około 15 tys kilometrów na motocyklu. Jeździłem 31 grudnia, jeździłem 1-go stycznia 2019, więc tu mogę spokojnie postawić plus.

2018 nie był może rokiem wypełnionym po brzegi fotografią, ale na ilość zdjęć nie mogłem narzekać. Drugi plus.

Oponka ma się dobrze.

2/3 to nie taki zły wynik, nie sądzicie? Mogło być gorzej, mogło być lepiej. Miejsca na lepiej jest mniej, więc dość łatwo spojrzeć na to optymistycznie.

Rok 2019 odbędzie się bez postanowień dotyczących życia. Postanowienie dotyczyć będzie tego bloga. Będę pisał więcej. See you soon.