wtorek, 24 kwietnia 2018

Ludzie są pojebani

Kiedyś, jako młody wielce szczyl pracowałem w pewnym sklepie z aparatami fotograficznymi oraz wszelkim innym fotograficznym szpejem. Dobrze mi się tam pracowało, ludzie byli sympatyczni, generalnie czasy te dobrze wspominam. W sklepie razem ze mną pracował Robert, doświadczony handlowiec, który dość często (przeważnie po wyjściu klienta ze sklepu) zwykł mawiać "ludzie są pojebani". Miał rację. Ludzie są pojebani. En masse. Pojedynczy ludzie co prawda bywają niepojebani, ale stado ludzi pojebane będzie zawsze.

Najbardziej pojebani okazują się ludzie, którzy wydają się do bólu normalni. Mam taką znajomą (teraz już byłą znajomą). Poznaliśmy się wiele lat temu na jakichś nagraniach, teraz wymyśliła sobie zostać reżyserem. Poszła do pewnej słabej szkoły. Niestety, szkoły filmowe w Polsce przeważnie są słabe. Ta jednak jest słaba wyjątkowo. Spędziła tam pewien czas, by uwieńczyć całość filmem dyplomowym. Po zastanowieniu zgodziłem się pomóc jej jako operator, ba, zgodziłem się nawet użyczyć sprzętu.

Na planie pojawił się pierwszy pojebany człowiek, w osobie aktora. Aktor wcielał się w główną rolę, w przerwie od gry w podrzędnym teatrze oraz wcielania się w równie podrzędną rolę w jeszcze bardziej podrzędnym serialu. Dostał jednak główną rolę, więc był nadęty, skupiony na sobie i tak ważny, jakby los całej branży filmowej zależał tylko od niego. Źle trafił, chłopina biedny, gdy uznał, że tak, jak opierdala wszystkich na planie, może opierdalać mnie. Dostał zwrotkę, na chwilę mu się odechciało.

Srogich doznań nie wystarczyło mu jednak na długo, kolejnego dnia zdjęciowego wyjechał z podobnym zachowaniem. Tym razem, zamiast po raz kolejny tłumaczyć mu, że jego narodziny były jakąś pomyłką genetyczną, i takie pomyłki należy naprawiać, po prostu pożegnałem się z ekipą i zszedłem z planu. Uznałem jednak, że będę fair wobec znajomej, i pożyczony sprzęt pozostawiłem do zakończenia zdjęć. Miał zostać dostarczony do mnie do domu. I został.

Obiektyw, rzecz bardzo cenna, otrzymałem w stanie kompletnej ruiny. Ktoś złośliwie pociął go ostrym narzędziem, nie próbując nawet udawać, że uszkodzenie powstało przypadkiem. Znajoma po telefonie powiedziała lakonicznie "zapytam chłopaków". Oczywiście nic z zapytania nie wyszło, wypięła się, odmówiła wzięcia odpowiedzialności za to, co się wydarzyło, nie wywiązała się również z innych ustaleń związanych z filmem. Wieś tańczy i śpiewa.

Kolejna pojebana. Niestety, coraz częściej mam wrażenie, że ludziom pomagać nie należy, bo jedyne, co można wówczas uzyskać, to przysłowiowy kopniak w dupsko. W mojej naturze jednak jest wspieranie osób w moim otoczeniu. Wychodzę z założenia, że jeśli ludziom w moim otoczeniu będzie się działo lepiej, to i mi również się poprawi. Naiwne to i głupie, ale tak już mam. Nikt nie jest doskonały. Sprawą zniszczonego obiektywu zajęła się policja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz